Na potężnym boisku w Sosnowcu, nasi piłkarze nie mieli kłopotów z pokonaniem Niwki. Spotkanie było jednostronne; zawodnicy drużyny gospodarzy nie potrafili ani razu zagrozić bramce strzeżonej przez Łukasza Szwedę. Natomiast „zieloni” sytuacji mieli co nie miara, a co najważniejsze- potrafili je wykorzystywać.
Spotkanie z impetem rozpoczęli goście i już w trzeciej minucie od pierwszego gwizdka Mateusza Harazina, objęli prowadzenie. Z lewej strony, z rzutu wolnego dośrodkowywał Bartek Kordoń, a piłkę która wydawała się już stracona, z ekstremalnej pozycji, głową uderzył Szymon Przybyłka, który przez trenera Loskę został ustawiony jako jeden z dwójki napastników. Piłka po kontakcie z jego głową nabrała ciekawej paraboli i zaskoczyła bramkarza, wpadając w krótki róg bramki.
Na drugiego gola kibice musieli czekać nie długo, bo tylko 3 minuty. Tym razem dobre podanie Adama Stęchłego z prawej strony, sprytnym strzałem wykorzystał Michał Puchała. To był jego pierwszy gol po powrocie do naszego klubu i pierwszy w tym spotkaniu, jednak- jak się później okazało, nie ostatni. Snajper rozkręcił się na dobre, strzelając Niwce cztery gole. Jednak na sukces pracowała cała drużyna; świetnie w środku pola dogadywała się trójka Przybyłka- Kordoń- Lapczyk i mimo, iż ten pierwszy nominalnie był ustawiony jako napastnik, bardzo często współpracował z środkowymi pomocnikami kreując akcje ofensywne naszego zespołu. Kilku krotnie efektownie dryblował, próbował strzałów z dystansu czy dogrywał do bocznych pomocników. Doskonałe zawody rozegrał także Dominik Pławecki, który raz za razem urywał się nieradzącemu sobie z nim obrońcy. W defensywie było przede wszystkim stabilnie: Piotr Maroszek z Mateuszem Kocimą stanowią bardzo zgrany duet i mimo kilku nieporozumień, dzięki ich grze Łukasz Szweda nie miał za dużo roboty. Boczni obrońcy świetnie asekurowali środkowych, lecz niestety nie mieli możliwości częstego włączania się do akcji ofensywnych, ponieważ boisko było tak duże, że ciężko było później wracać z powrotem do obrony.
Sytuacji piłkarze naszego zespołu mieli bez liku. Jedną z takich w 33 minucie zmarnował Szymon Przybyłka, który źle trafił w świetnie podaną od Michała Puchały piłkę. Ten, który mógł w tej akcji asystować, trzy minuty później sam trafił do siatki. Doskonale na prawą stronę do Adama Stęchłego zagrał Kordoń, skrzydłowy w zielonej koszulce wybornie przyjął piłkę na klatkę piersiową i perfekcyjnie zagrał do pozostawionego bez opieki Puchały, który lekko podnosząc piłkę, wyprowadził zespół na trzy bramkowe prowadzenie. Pierwszej połowie sytuację miał jeszcze Wojtek Lapczyk, ale piłka uderzona przez niego głową minęła słupek bramki gospodarzy.
W drugiej połowie wiele się nie zmieniło. Do głosu doszli w małym stopniu gracze Niwki, jednak i tak olbrzymią przewagę mieli podopieczni trenera Bronisława Loski. To oni długo rozgrywali piłkę i kontrolowali grę. Kilka sytuacji stworzyli sobie Lapczyk, Puchała czy Przybyłka, jednak drużynie udało się strzelić jeszcze tylko jednego gola. To, że udało się strzelić gola drużynie, a nie zawodnikowi, jest chyba najlepszym stwierdzeniem, bo w 61 minucie po pięknej zespołowej akcji, Michał Puchała zrobił tylko to co wychodzi mu najlepiej- sfinalizował akcję „zielonych”.
Inauguracja rundy wiosennej okazała się bardzo udaną. Kolejnym rywalem LKS-u będzie drużyna Piasta Bieruń Nowy.
AKS Niwka Sosnowiec-LKS Łąka 0:5 (0:4)
LKS Łąka: Łukasz Szweda- Bartłomiej Szałachwij (60’ Piotr Żemła), Piotr Maroszek, Mateusz Kocima, Matuesz Ryt- Adam Stęchły (75’ Dawid Szewczulak), Bartłomiej Kordoń (60’ Szymon Skwarek), Wojtek Lapczyk (80’ Jacek Kowalczyk), Dominik Pławecki- Szymon Przybyłka, Michał Puchała.
Bramki: 3’ Przybyłka; 6, 33, 43, 61’ Puchała